05 listopada 2010

Co u mnie w ślubnej trawie piszczy?

Pod koniec listopada mija okrągły roczek od naszych zaręczyn- warto by więc podsumować nieco nasze przygotowania. Gdyby oceniać je pod kątem stopnia zaawansowania ledwo dostalibyśmy zaliczenie z przedmiotu zwanego "kursem przygotowawczym". Bardziej surowi profesorzy w ogóle mogliby nie chcieć wstawić nam wpisu do indeksu.
Ale po kolei. Oprócz szczerej chęci zawarcia związku i założenia sobie obrączek na razie wiemy niewiele. Nie mamy ustalonej daty, wciąż pojawiają się nowe pomysły: ostatnio z wersji jesiennej Luby chce zrezygnować na rzecz końca maja lub początek czerwca, co mi nie do końca pasuje. Luby wymyślił nawet dwa śluby: cywilny dla niego w maju oraz kościelny dla mnie we wrześniu, ale nie bardzo to widzę.
Powoli czynimy pewne kroki w celu załatwienia formalności.  Mamy już uregulowane sprawy z Urzędem Cywilnym- wystarczy, że pojawimy się w nim 31 dni przed planowaną datą ślubu i potwierdzimy termin. 

Z księdzem proboszczem także przeprowadziliśmy bardzo wstępną rozmowę, w listopadzie będziemy się umawiać na następną. Rozglądamy się także za jakimś weekendowym kursem małżeńskim, bo nie damy rady chodzić na żaden 4-tygodniowy, a tylko takie oferują parafie w mojej okolicy.

Ze ślubnego entourage mamy obrączki oraz komplet białych baloników z napisem "Sto lat Młodej Parze", które podarowała nam kuzynka Lubego, bo jej zostały po weselu. W mojej szafie zalegają także sztuczne kwiatki do dekoracji samochodu oraz biała tkanina do upięcia na  sali lub na drzwiach mojego domu w dniu ślubu.


Zapewne zastanawiacie się, jakim cudem, nie mając nawet daty, zamierzamy znaleźć salę oraz resztę oprawy? Na szczęście to nie jest problem- zamierzamy skorzystać z sali w świetlicy wiejskiej, która wynajmowana jest rzadko, bo niewiele osób o niej wie :). Poza dostępnością zaletami jest także cena: 100zł za wynajem na 3 dni oraz dużo zielonej przestrzeni wokół, co nie skarze gości  na siedzenie na sali. Niedaleko jest także punkt noclegowy. Problem stanowić może jedynie obsługa, jednak chcemy ustalić datę poza weselnym szczytem, kiedy dużo osób ma wolne terminy. Od biedy zawsze też można przełożyć ślub z soboty na piątek.  W mojej okolicy dużo pań dorabia sobie jako kucharki i kelnerki na uroczystościach, znalezienie kogoś z dobrą opinią nie jest kłopotem.

Z zespołu postanowiliśmy zrezygnować, bo żadne z nas nie lubi, jak ktoś zarzyna fajne kawałki, zresztą na sali nie byłoby miejsca na kapelę. DJ'a znaleźć można dużo szybciej. Brak zespołu oznacza także brak oczepin, a to dla mnie był jeden z warunków wyjścia za mąż. Lubię polską tradycję, niekoniecznie jednak w tym wydaniu- gdyby oczepiny zachowały dawny, dostojny charakter, zgodziłabym się bez wahania. Teraz jednak są pustą zabawą o podtekście seksualnym i niewiele wnoszą do stawania się osobą zamężną.

Wielką niewiadomą nadal jest fotograf.

A poza tym, zamiast bawić się wyglądem bloga i zmieniać mu wciąż szatę graficzną postanowiłam zaprojektować w najbliższym czasie wygląd zaproszeń, dekoracji, swój oraz lubego ubiór, plan uroczystości oraz kilka innych rzeczy.
Ze smutniejszych informacji- przyjrzeć także musimy się naszym finansom, za czym przepadam średnio. Miło by jednak było nie stracić wszystkich oszczędności na ten jeden dzień, a raczej zainwestować je w mieszkanie lub coś namacalnego.

Z tym nastawieniem kończę dzisiejszy wpis pozdrawiając serdecznie wszystkich czytających razem z kotką Stefą, siedząca mi na kolanach oraz Lubym, przebywającym aktualnie w kuchni.

8 komentarzy:

  1. Zespół niekoniecznie oznacza żenujące zabawy oczepinowe, to zależy tylko od Was. My chcemy ograniczyć liczbę zabaw do zbierani na wózek, rzucania welonu/bukietu i pytań do młodych o przyszłość, a poza tym będzie karaoke. Nam zależało, żeby razem z DJ'em był wodzirej, ale okazało się, że ta opcja jest niewiele tańsza niż wybrany przez nas w końcu zespół.
    Wybrane przez Was miesiące są akurat bardzo często wybierane (szczególnie wrzesień), więc może być jednak trudno z obsługą. Radziłabym się tym przede wszystkim zająć. Może nawet popytajcie po prostu kucharek, kiedy mają wolne terminy i do nich się dostosujcie?
    Życzę powodzenia w planowaniu i organizowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem, że można inaczej, jednak mi się takie zabawy bardzo źle kojarzą i za wszelką cenę wolałabym ich uniknąć. O karaoke także myśleliśmy.
    W moim rejonie te terminy nie są już tak popularne- moja koleżanka organizowała wesele w tym roku w połowie września: znalazła obsługę na początku sierpnia-niecałe półtora miesiąca wcześniej. Śpieszyło im się, bo okazało się, że dzidziuś w drodze. W maju konkurencję stanowią komunie, więc może być trudniej, to prawda.
    Orientowałam się już wstępnie i na końcówkę września 2011 są wolne terminy nawet w obleganych restauracjach,a my zamierzamy wreszcie się z datą określić- do końca listopada mam nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym ci radzila zajac sie tym cywilnym dla Lubego wpierw. Koscielny mozecie wziac jak juz uzbieracie pienazki(a 2 imprezy to wiecej rozrywki), a slub cywilny mozecie uczcic ze znajomymi w pubie ze znajomymi z pracy, czy szkoly. Bedzie to nietypowe wesele, ale ludzie powinni byc zachwyceni-zwlaszcza Ci, ktorzy prawdopodobnie nie byli by na liscie gosci, a tak sie wslizgna. W ogole jak bedziecie podchocic do koscielnego juz jako malzenstwo, to pokazecie, ze naprawde sie kochacie przed Bogiem i chcecie spedzic razem cale zycie, a dokument cywilny wykorzystacie, to czego Wam trzeba(np. do kupienia mieszkania z preferencyjnym kredytem).

    OdpowiedzUsuń
  4. My polowaliśmy na 3 września, a mamy 17. Ja myślę, że wydawanie pieniędzy osobno na cywilny osobno na kościelny, jest bez sensu. No i nie wyobrażam sobie nie zaprosić najbliższej rodziny na jakiś obiad po ślubie cywilnym, a potem co, jak już byli na cywilnym, to nie zaprosić ich na kościelny? Płacenie za nich dwa razy jest bez sensu. Dwa stroje i w ogóle.
    Ja bym spokojnie wybrała sobie jakąś datę we wrześniu i załatwiła salę i DJ'a, no i jeśli ważne są dla Was pamiątki, to fotografa. Całą resztę spokojnie załatwisz w przyszłym roku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się zgodzę z ostatnią opinią.
    Twa prowokacja, Żono Idealna, czy też raczej mój Luby, się nie udała :) już Cię widzę w kolejce po kredyt...

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, brawa dla Lubego za pomysł :).
    Pochwal się, jak wybierzecie datę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pochwalę się, jak wreszcie dojdziemy do porozumienia. Jak to zwykle bywa- do dyskusji włączyła się rodzinka i każdy ma własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam na tego bloga przypadkiem,bo póki co nie mam w najbliższych planach zamążpójścia, ale bardzo mi się spodobał, jest konkretny i dowcipny ;) A już całkiem mnie zaskoczyło i ucieszyło, że jesteś moją koleżanką po fachu. Pozdrawiam archeolożkę (okropne słowo)i życzę powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń

Najnowsze wpisy wprost na Twojego maila- >K L I K N I J<