07 października 2010

Ślubne konflikty

Jeśli jesteście już na zaawansowanym etapie przygotowań albo macie ślub za sobą- wiecie o czym mówię...
Jeśli dopiero wchodzicie w zagadnienie- może lepiej przeczytajcie, czego możecie się spodziewać.Nie chcę Was straszyć, ani nie mówię, że takie sytuacje na pewno będą miały miejsce. Jednak z mojej obserwacji wynika, że niestety bardzo często rodzina i znajomi próbują dyktować warunki Parze Młodej. A to w prostej drodze prowadzi do kłótni, konfliktów i obrażania się.





Ślub powinien być wydarzeniem radosnym, a wszyscy zaproszeni goście czuć wyróżnionymi, że biorą udział w powstawaniu nowej rodzinki. Jednak droga do zawarcia małżeństwa wcale nie jest taka usłana różami...



Konflikty najczęściej rodzą się przy powstawaniu listy gości. Mama Panny Młodej ma pretensje o to, że nie zaproszono jej dalekiej kuzynki, a 13-letnia siostra Pana Młodego chce przyjść z osobą towarzysząca... Dalsza rodzina marudzi, że dostała tylko zawiadomienie, bo liczyli, ze będą na weselu. Kuzynka Asia jest oburzona, bo nie zaprosiliście jej dwuletniego synka. Z moich obserwacji wynika, że okres po tuż po ustaleniu konkretnej listy gości i wręczeniu zaproszeń jest jednym z trudniejszym dla Pary Młodej.




Konflikty rodzą się także w węższym gronie, przy ustalaniu charakteru wesela. Dla wielu starszych osób trudne do zaakceptowania jest to, że nie będzie klasycznego wesela, a na przykład tylko uroczysty obiad. Rodzina miewa także pretensje, gdy Para Młoda decyduje się na tylko na ślub cywilny, a nie kościelny. Wiele kłótni rodzi się na zasadzie: "nie możecie tak zrobić, co ludzie powiedzą". Z jednej strony rodzina naciska, bo boi się ludzkich języków, zależy jej na zachowaniu tradycji albo ma własne poglądy na daną sprawę. Z drugiej strony barykady stoi sfrustrowana Para Młoda, która nie może zrozumieć dlaczego nagle wszyscy mają do nich jakieś żale i się boczą, gdy oni próbują zorganizować WŁASNY ślub  wedle swojego uznania.




Najgorszy jednak charakter mają kłótnie w obrębie samej Pary Młodej. Przygotowywanie wesela własnymi siłami jest kapitalnym sprawdzianem związku, odpowiedzialności i oddania obu partnerów. W mojej rodzinie nie doszło do jednego ślubu właśnie dlatego, że Pan Młody w trakcie przygotowań ujawnił wiele złych cech, które dotąd nie były widoczne w codziennym życiu (trudno to pisać, ale to mój krewny). Niedoszła Panna Młoda dała mu czas na poprawę i przesunęła w bliżej nieznaną przyszłość datę ślubu.




Jak walczyć z konfliktami?




Moim zdaniem najlepszą metodą jest... poddanie się. Jednak nie dyktatowi rodziny, a  po prostu zasadom zdrowego rozsądku. Nie warto kruszyć kopii o wszystko, lepiej powolutku, lecz stanowczo realizować własną wizję. Obrażonych członków rodziny nie przepraszać- większość sama w końcu uzna, że zachowuje się małostkowo. Większości też pretensje i żale szybko wywietrzeją, a po weselu zapomną zupełnie o przyczynie sporów. Pod warunkiem oczywiście, że na wszystkie ogniska zapalne narzeczeni będą reagować z klasą i spokojem, a nie dolewać oliwy do ognia. To Twój dzień i to Ty decydujesz, nie obrażaj jednak wszystkich wokoło, bo im coś się nie podoba, ale nie dawać im wchodzić sobie na głowę.






I pamiętaj:




To trudne, ale zanim odpowiesz komuś, kto cię uraził, odczekaj trochę czasu. Nie reaguj wybuchowo. Czasami najlepiej w ogóle nie odpowiadać.




Nie reaguj w ogóle na "przekazywaczy" cudzych pretensji- ciocie, rodziców itp, mówiących, że ktoś tam powiedział, że coś mu się nie podoba- niech taka osoba sama się pofatyguje ze swoimi uwagami do Ciebie.




Każdemu, kto wtrąca swoje trzy, zdecydowanie niepotrzebne, grosze, mów, że to Twój ślub. Grzecznie, ale stanowczo.




Jeśli możesz- delegacje krewnych z uwagami odsyłaj do swoich świadków lub drużbów.

4 komentarze:

  1. ehh... do tego wszystkiego konieczny jest zdrowy rozsądek i trochę opanowania, bo co jeśli członek najbliższej rodziny Cię szantażuje, że jak nie będziesz mieć welonu, to on się na ślubie nie pojawi, bo to wtedy nie jest slub ?? Nerwy aż człowiekiem ruszają... To jest Twoje wesele, Ty decydujesz jak masz wygladać i jak wszystko wokół. Sugestie mile widziane, ale nic na siłę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. takie też są moje założenia- zdrowy rozsądek i złoty środek są najlepszą metodą. Wiadomo- nie wolno dać dyktować sobie warunków, ale też wytaczać działo, bo ktoś coś powiedział , nie jest najmądrzejsze. Napad złości może się odbić na nas rykoszetem. Ja w takich momentach- a już usłyszałam parę uwag na temat tego, jak "ma być" na ślubie, puszczam mimo uszu, a w duchu powtarzam sobie, że to, że ktoś nie ma klasy, nie oznacza, że mam być na jego poziomie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepiej odpuścić i mieć święty spokój, a jeśli mają żądania jak ma wyglądać wesele, to mamy dwie opcje, albo JA PŁACĘ I ROBIĘ PO MOJEMU i nie interesuje mnie co inni myślą, albo PŁACI KTOŚ INNY i wtedy może sobie narzucać co chce.

    OdpowiedzUsuń

Najnowsze wpisy wprost na Twojego maila- >K L I K N I J<